Wypowiedzi ludzi związanych z filmem

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 ©MMV New Line Productions, Inc. All Rights Reserved. © 2005 Warner Bros.Entertainment Inc.

 

Kiedy producent JC Spink przeczytał komiks autorstwa Johna Wagnera i Vince’a Locke’a A History of Violence, natychmiast dostrzegł w nim znakomity materiał na film. Spink i jego wspólnik w firmie producenckiej, Chris Bender, byli pod wrażeniem wewnętrznego konfliktu, targającego głównym bohaterem. Zespół, mający umowę „pierwokupu” z wytwórnią New Line Cinema, przedstawił projekt reprezentantom studia, którzy zatwierdzili go i nabyli prawa. Josh Olson napisał scenariusz, powstał on na podstawie komiksu, opublikowanego sześć lat wcześniej przez wydawnictwo Paradox Press, wydawcę również Road to Perdition.

 

- Tytuł był intrygujący – mówi Olson. – Nasuwał wiele pomysłów. Zdecydowałem się opisać, co mogłoby w takiej sytuacji przydarzyć się zwykłym ludziom. – W scenariuszu Olsona bohaterowie są opisani znacznie bardziej szczegółowo niż w komiksie, potraktowanym jako podstawa. – Scenariusz mówi o kimś, kto brany jest za kogoś innego. Musi udowodnić swoją niewinność grupie złych ludzi.

 

Reżyser David Cronenberg, który przystąpił do projektu zimą 2003 roku, uważa, że scenariusz jest porywający. – Jest luźno oparty na komiksie, scenariusz Josha to opowieść z małego miasteczka ze środkowego zachodu Ameryki – mówi Cronenberg. – Jest w niej coś klasycznego, a jednocześnie nie jest to opowieść odtwórcza.

 

Olson dodaje: - W całej opowieści zainteresował mnie pomysł przeniesienia klasycznej amerykańskiej rodziny z klasy średniej i wrzucenie jej w jakąś ekstremalną sytuację – to, co dzieje się, kiedy normalna, szczęśliwa rodzina styka się z przemocą.

 

Choć Cronenberg nie realizuje zazwyczaj dramatów rodzinnych, tym razem podjął się realizacji filmu ze względu na postaci i rodzinę Stallów. – W tym filmie mamy do czynienia z bardzo silnym uczuciem. Małżeństwo z dwójką dzieci próbuje wieść normalne, uczciwe życie i stwierdza, że jest to niemożliwe. Wciągnął mnie właśnie ten element scenariusza.

 

- Film należy, do pewnego stopnia, do głównego nurtu, ma jednak pewne wielce niepokojące i interesujące elementy, dzięki którym można o nim powiedzieć, że jest – jednocześnie – filmem niszowym – kontynuuje reżyser, którego dorobek znany jest miłośnikom filmu na całym świecie. – Sądziłem, że będzie to interesujący rodzaj thrillera, bo nie jest to dreszczowiec w normalnym rozumieniu tego słowa. To jak thriller Hitchcocka, w którym niewinny człowiek uważany jest za kogoś, kim nie jest, przez bardzo groźnych i niebezpiecznych ludzi. Wciągają go w świat, o którym wolałby nie wiedzieć kompletnie niczego. Z powodu tej pomyłki życiu jego i jego bliskich grozi niebezpieczeństwo. Film mówi o kilku intrygujących sprawach, rozwija się w bardzo interesujący sposób – mówi Cronenberg, który współpracował z Olsonem podczas przerabiania scenariusza. Reżyser zmienił, między innymi, nazwiska przestępców z włoskich na irlandzkie, by zdystansować się od skojarzeń z mafią.

 

- Wiele z filmów Davida porusza temat tożsamości, tego co rzeczywiste i urojone - przypomina producent Chris Bender. – Ten film wiąże się z pozostałymi filmami Dawida poprzez postać Toma Stalla, granego przez Viggo Mortensena. Zmaga się on z problemem tożsamości, kwestionuje realność swoich przeżyć.

 

- Choć Historia przemocy nie jest typowym filmem studyjnym, w szerokim zakresie wiąże się tematycznie z zainteresowaniami Davida, tak naprawdę nie przypomina żadnego z jego wcześniejszych dokonań – mówi scenarzysta Josh Olson.

 

Po zaakceptowaniu projektu przez New Line Ciemna, producenci rozpoczęli działalność w Toronto, w Kanadzie, w rodzinnym mieście Cronenberga, w którym mieszka jego „rodzina współpracowników” – filmowcy rozmaitych specjalności, współpracujący od lat z reżyserem.

 

Wśród nich znajduje się operator Peter Suschitzky (Pająk, eXistenZ), dla którego realizacja Historii przemocy była okazją do pracy nad już siódmym filmem Cronenberga. Mówi Suschitzky: - Kiedy przeczytałem scenariusz po raz pierwszy, wiedziałem, że jest całkowicie różny, ma znacznie bardziej tradycyjną fabułę niż wszystkie poprzednie filmy Davida. Żeby zachęcić go do przyjęcia propozycji wyreżyserowania tego filmu, poprosiłem go, żeby przypomniał sobie filmy Fritza Langa. Jeden z przewijających się w nich tematów to bohater, który nie potrafi uciec przed przeznaczeniem – ciekawa zbieżność.

 

Cronenberg rzeczywiście zainteresował się projektem, zadbał o to, by w obsadzie pojawili się Viggo Mortensen i Maria Bello, aktorzy, których od razu widział jako małżeństwo Stallów. A Ed Harris i William Hurt to jedni z jego ulubionych aktorów amerykańskich, od lat chciał z nimi pracować.

 

- Nie mógłbym wymarzyć sobie lepszej obsady. Mamy tu znakomite aktorstwo, oddanie roli, zagłębienie się w postaci – zauważa reżyser. Debiutujący na ekranie Ashton Holmes został wybrany spośród 100 kandydatów, przesłuchiwanych na castingach w Los Angeles i w Toronto. Wcielił się on w rolę syna. Sześcioletnia Heidi Hayes, miejscowe odkrycie, uzupełnia rodzinę.

 

W filmie występują także Stephen McHattie (The Dark, Life with Billy), którego partnerem w szokującej, nadającej ton przyszłym wydarzeniom scenie początkowej jest Greg Bryk (Men with Brooms, ReGenesis). W roli miejscowego szeryfa występuje aktor znany z wcześniejszych filmów Cronenberga, Peter MacNeill (Crash, Rabid).

 

- Viggo długo zastanawiał się i namyślał, zanim zgodził się przyjąć tę rolę – zauważa producent Chris Bender. – Spotkał się z Davidem kilka razy. Naprawdę chciał zrozumieć scenariusz, przemianę, jaką przechodzi jego bohater. Chodziło o to, żeby zakochał się w swoim bohaterze, zanim zdecyduje się na przyjęcie roli.

 

Reżyser po raz pierwszy spotkał Mortensenena na przyjęciu wydanym z okazji pokazu Władcy Pierścieni na festiwalu filmowym w Cannes w 2001 roku. Wtedy obaj zgodzili się, że powinni pracować razem. Cronenberg uważał, że scenariusz Historii przemocy byłby idealny dla Mortensena. Później reżyser i aktor spotkali się w Los Angeles, gdzie omawiali szczegóły: postać, zmiany jakie chciał wprowadzić Cronenberg, co martwiło lub nie martwiło Mortensena lub co nie miało dla niego sensu. – Stwierdziliśmy, że doskonale nam się współpracuje – mówi reżyser. - Viggo odrabia swoje lekcje i wiele myśli. Pomógł w stworzeniu tej postaci. Zawsze, po skompletowaniu obsady, czytam z aktorami scenariusz, by czuli się z nim bardziej naturalnie. To kwestia współpracy.

 

Odpowiada Mortensen – Nie sądzę, bym wcześniej z którymkolwiek z reżyserów, z którymi pracowałem, rozumiał się równie dobrze, jak z Davidem. Lubię sposób, w jaki opowiada historię. Nie tylko robi kawał dobrego kina z zacięciem psychologicznym, pozwala także, żeby widzowie zadawali sobie trudne pytania na temat przyczyn przemocy i pomylonej tożsamości.

 

- David znalazł w scenariuszu wiele warstw, pozwolił nam także odczytywać scenariusz na rozmaite sposoby. W tej opowieści naprawdę widać skomplikowane skutki, jakie przemoc wywiera na członków tej małej społeczności – i poza nią – mówi charyzmatyczny aktor.

 

Ze zdaniem Mortensena zgadza się scenarzysta Josh Olson. – Sytuacja zmusza ich do postawienia bardzo trudnych pytań, dotyczących ich samych i związku, jaki ich łączy. Ich rodzina zmienia się na zawsze, gdy wszyscy muszą stawić czoła temu problemowi.

 

Dodaje – W tym filmie rzeczy nie są tym, na co wyglądają, nie jesteśmy tymi, za których się uważamy, a świat nie jest takim, na jaki pozornie wygląda. A kiedy sprawy zaczynają przybierać zły obrót, Tom Stall musi spojrzeć w głąb siebie. Jego najbliżsi nie wiedzą, kim naprawdę jest, gdy zmienia się z normalnego, spokojnego, pełnego miłości mężczyzny w kogoś, kto ma szansę poradzić sobie z przemocą, jakiej doświadcza.

 

Mortensen dodaje: - Chodzi także o żonę Toma, Edie, i o inną stronę samego siebie. Chodzi też o jego syna Jacka, i o inną stronę jego samego.

 

- Viggo to aktor, jakich lubię – uśmiecha się Cronenberg, który lubi pracować nie tylko z aktorami sprawdzającymi się w rolach głównych, lecz także z aktorami charakterystycznymi. – Aktorzy tego rodzaju, po pierwsze, nie boją się, ponieważ nie starają się chronić jakiegoś własnego wyobrażenia o sobie, w którym widzą siebie jako odtwórców ról głównych. Dzięki temu otwiera się przed nimi znacznie więcej możliwości. Potrzebuję tego rodzaju ekscentryczności, który jest bardziej typowy dla aktora charakterystycznego, niż tego, który przywykł do grania w rolach głównych. Oczywiście, ideałem jest aktor charakterystyczny z prezencją i charyzmą aktora ról głównych.

 

- Viggo był idealny. Nie tylko jest charakterystycznym aktorem pierwszego planu, ale łączy w sobie wszystkie te zalety, dzięki którym uważałem od początku, że ma w sobie głębię pozwalającą mu na granie nawet bardzo wymagających i skomplikowanych ról. Jest maniakiem szczegółów, co uwielbiam. Jest niezwykle skupiony na roli, opętany szczegółami swojej postaci, zastanawia się nad tym jak jego bohater porusza się, jak ubiera, jak mówi. Obserwowanie go przy pracy to prawdziwa przyjemność – mówi reżyser, który przyznaje, że po dwóch tygodniach pracy z Mortensenem, czuli się jak bracia.

 

Uwaga, z jaką Mortensen podchodził do projektu, znalazła wyraz w kolekcji przedmiotów, jakie zakupił w trakcie swoich podróży po środkowym zachodzie USA. Były wśród nich plastikowe kaczki i skarbonka w kształcie głowy ryby, a także plakaty ptaków Północnej Ameryki, pejzaże, mały ceramiczny orzeł i inne niewielkie rzeźby zwierząt, przeznaczone do pokoju córki. Według aktora przedmioty tego typu mogły znaleźć się w domu Toma.

 

- Viggo niezwykle aktywnie pomagał stworzyć otoczenie, w którym przebywa jego bohater. To niezwykle rzadko spotykane – mówi Cronenberg.

 

Kiedy Cronenberg po raz pierwszy spotkał Marię Bello w Toronto, aktorka nie wiedziała jeszcze wówczas o filmie. – Spotkaliśmy się w innym celu, ale nie mogłem uwolnić się od myśli, że idealnie pasowałaby do tej opowieści. Ona i Viggo są bardzo przekonywujący jako małżeństwo – pasują do siebie wiekiem i charakterem.

 

Bello jest fanką dzieł Cronenberga od czasu, gdy obejrzała Nierozłącznych. – Przypuszczałam, ze względu na filmy, że David jest jakimś niezwykłym dziwakiem. A to bardzo przytomny, naturalny, niezwykle inteligentny, miły i uczciwy człowiek. Zakochałam się w nim – mówi Bello, która od pierwszej minuty wiedziała, że chce pracować z nim na planie.

 

- Maria była dla mnie prawdziwym odkryciem. Po raz pierwszy zobaczyłem ją w The Cooler, film pokazał, jak doskonale potrafi oddać subtelności postaci, widać w nim także było rodzaj wrażliwości seksualnej, który wydał mi się niezwykle przekonywający. Pomyślałem, że jest aktorką, która doskonale mogłaby zagrać tę bardzo skomplikowaną, a jednocześnie stosunkowo prostą postać, prawniczkę z małego miasteczka, która ceni energię, bliskość i komfort swojej miejscowości, a jednocześnie jest pełna zapału i entuzjazmu – nie jest przygnębiona tym miejscem, czerpie z niego energię. Pomyślałem, że umiałaby przekazać to na ekranie, że pokazałaby wszystkie te cechy swojej bohaterki, a także – że wraz z rozwojem fabuły – mogłaby w doskonały sposób ukazać przemianę bohaterki, która odkrywa w sobie nieznane wcześniej aspekty swej osobowości. W pewnym sensie jest to ta sama przemiana, jaką przechodzi Tom Stall – wyjaśnia Cronenberg.

 

Kiedy po raz pierwszy przeczytała scenariusz, Bello widziała w swojej postaci wspierającą męża żonę – do momentu, w którym nie przebrała się miarka. Potem zauważyła, że w rodzinie Edie okazała się bardziej męska niż Tom. – Ma w sobie wiele energii, lubi kierować. Kiedy następuje zmiana, musi zająć miejsce wrażliwej kobiety. Kiedy tylko dostrzegłam tę zmianę, natychmiast spojrzałam na nią od innej strony, znalazłam w scenariuszu całkowicie nowe spojrzenie na wiele spraw. Moja bohaterka żyje z tym człowiekiem od 20 lat. To miłość jej życia, to najłagodniejsza osoba, jaką kiedykolwiek spotkała. A potem, w ciągu jednego dnia… zmienia się jej cale życie.

 

Bello zastanawia się: - Nic nie jest takim, jakim jej się wydaje. Pojawia się cały nowy wymiar, dotąd przed nią ukryty, dostrzega go w sobie, dostrzega go w kimś innym, widzi go w całym otaczającym ją świecie. Zawsze, gdzieś tam, pod powierzchnią, czai się coś, czego nie potrafimy kontrolować i zrozumieć. A David potrafi to pokazać w sposób, który nie tylko zapewnia rozrywkę, ale daje nam też materiał do przemyśleń.

 

- Rzadko trafia się okazja do pracy z reżyserem, który jest otwarty na nowe pomysły i doświadczenia. Scenariusze Davida mają raczej niewielką objętość, ponieważ liczy on na aktorów, którzy mają nadać treść akcji. Pozwala aktorom pokazać siebie, swoich bohaterów.

 

- Maria jest znakomita jako kobieta z małego miasteczka, ma silny charakter, jest szanowanym prawnikiem – mówi Cronenberg. – Potrzebowałem czegoś takiego, konieczne było także, by epatowała seksem, ponieważ był to jeden z kluczowych elementów całej historii. W rolach takich jak ta konieczny jest aktor, który się nie boi. Po The Cooler jasne było, że Maria nie jest strachliwa, co było jedną z rzeczy, które spodobały mi się w niej jako aktorce.

 

- Akt przemocy, dokonany przez Toma, zmienia Edi. Są tam mroczne, pełne seksu sceny, wymagające szczególnego rodzaju zaufania – mówi Cronenberg. – Wydaje mi się, że życie seksualne tych postaci jest bardzo ważne. Odłożenie go na bok zmniejsza głębie postaci. Pomyślałem sobie, że ważne jest pokazanie reakcji Marii na seks przed i po akcie przemocy, kiedy Tom odkrywa w sobie pokłady agresji.

 

Mówi Mortensen: - Zmienia ją to, co przytrafiło się Tomowi i rodzinie. Widz wie, że niezależnie od tego, jak potoczy się cała sprawa, kiedy ci ludzie wkraczają w spokojne, idylliczne życie tego środkowozachodniego miasteczka, nic później nie będzie już takie same. Od chwili, w której pierwszy przybysz zakłóca spokój restauracji, wszystko się zmienia. Więź łącząca Toma i Edie zaczyna się załamywać, gdy Tom stwierdza, że nie daje sobie rady z całą sytuacją – z rodziną, która wydawała się tak idealna.

 

Opowiada Bello: - Kiedy mówimy, że ta historia jest mroczna, to naprawdę ciekawe. W naszych wzajemnych stosunkach, w życiu rodzinnym, na początku, jest bowiem mnóstwo światła i pogody. Kiedy więc wszystko zaczyna się rozpadać, to naprawdę szokujące.

 

Mortensen mówi: - Po czymś takim konieczna jest przebudowa związku, zastanowienie się nad nim. Nie muszą tego robić, ale to jest jakaś opcja. W pewnym sensie David mówi, że jeśli ktoś nie jest otwarty na przeanalizowanie, przebudowę swojego związku, niezależnie od tego, czy chodzi o rodzinę, małżeństwo, społeczność miejską czy nawet cały kraj, taki jak Stany Zjednoczone, trzeba się liczyć z konsekwencjami. W końcu przyjdzie zapłacić za to, że nie stać cię na uczciwe przyjrzenie się samemu sobie. Wydaje mi się, że o to właśnie chodzi Davidowi, choć nie mówi tego wprost.

 

Ed Harris dołączył do obsady jako groźna i tajemnicza osoba z irlandzkiej mafii. – Obsadzenie Eda było naszym prawdziwym tryumfem – mówi producent Chris Bender. – Idealnie nadaje się do tej roli.

 

- Eda podziwiam od lat – mówi Cronenberg. – Ma w sobie twardość, ma prezencję, ma charakter niezbędny do udźwignięcia tej roli. Chciałem, by był bardzo prawdziwy, bardzo naturalny. Wydaje mu się, że w przeszłości gwałtownie starł się z głównym bohaterem, dlatego pojawia się u Stalla. I to jest krytyczny moment filmu. Czy mamy do czynienia z przypadkiem pomylonej tożsamości?

 

- Ed doskonale dogadywał się z Viggo, miał też niesamowite oko do szczegółów, pamiętał o bliźnie, o oczach, ubraniu, języku ciała, włosach. Dzięki niemu jego postać naprawdę ożyła, wcielił się w nią do końca. Styl jego gry idealnie odpowiadał temu, co ustaliliśmy na temat jego postaci na planie z Viggo i Marią.

 

Podobnie jak większość aktorów, Harris zdecydował się przyjąć ofertę ze względu na możliwość pracy z Cronenbergiem. Mówi Harris: - Chciałem z nim pracować, ponieważ to filmowiec, który wie co robi, ma swoją wizję, a praca z takimi ludźmi to przyjemność. Ludzi tego rodzaju obchodzi to, co robią. Kiedy jest się na planie, wie się, że jest ktoś, kto to wszystko ogarnia. Można też mieć własne pomysły, David wysłuchuje je, współpracuje, ale w końcu, to jest jego film. Wszyscy to rozumieją, a ja lubię pracować w ten sposób.

 

- Byłem ciekawy, dlaczego właściwie David chce opowiedzieć tę historię, w gruncie rzeczy dość prostą, przynajmniej z pozoru. David powiedział, że naprawdę interesuje go rzeczywistość postrzegana przez ludzi, to co rzeczywiste i nierzeczywiste. Jak ludzie odgrywają pewne role, właśnie o to mu chodziło. Powiedział też: - Mam wrażenie, że właśnie to jest treścią tej opowieści.

 

- Wiadomo było, że w jego rękach to nie będzie normalny film. Że będzie to film Cronenberga, że odciśnie na nim swój znak. To będzie naprawdę ciekawe. Jestem tego pewny – mówi Harris, któremu odpowiadała także współpraca z Viggo i Marią.

 

Harris opisuje swoją postać. - Fogarty jest, w gruncie rzeczy, gangsterem. Należy do jakiegoś drugorzędnego irlandzkiego gangu, działającego poza Filadelfią. Prawdopodobnie jest prawą ręką faceta, którego gra William Hurt. Pojawia się, żeby wyprostować parę spraw, przynajmniej z jego punktu widzenia.

 

- Kiedy Fogarty pojawia się na ekranie, widz nie wie jeszcze, czego się ma spodziewać, wiadomo tylko, że coś się święci. Facet, którego gra Viggo, rozbroił tych dwóch facetów, próbujących obrabować jego restaurację, zabił ich obu, stał się narodowym bohaterem. Występuje w telewizji i widzi go postać, którą gram. Decyduje się złożyć mu wizytę. Mój bohater uważa, że lata wcześniej spotkała go wielka krzywda ze strony Toma, czuje, że ma prawo do zemsty.

Mortensen zauważa: - W rękach Eda, Fogarty był przerażający. Musiał taki być. Musiał być groźny. Początkowo zraziło to trochę Ashtona Holmesa. Holmes, który wcielił się w postać syna Mortensena, przerywa: - To jeden z tych facetów, z którymi człowiek nie chce mieć wiele do czynienia, Ed doskonale wcielił się w kogoś takiego.

 

- Ed był bardzo pomocny, nie tylko dla mnie, ale też dla Ashtona i innych – mówi Mortensen. – Należy do tego rodzaju aktorów, którzy naprawdę starają się dać z siebie podczas grania dosłownie wszystko. Podobało mi się też, że nie opuszczało go poczucie humoru – był naprawdę zabawny, podobnie jak William Hurt.

 

Odpowiada Harris  – To zabawa. Jestem ślepy na jedno oko, mam straszną bliznę na twarzy. Ten facet jest naprawdę przerażający. Ale nie przeszkadza mi to w dobrej zabawie. Najtrudniejsze jest zagrać tak, by moja gra nie przypominała niczego, co widzieliśmy na ekranie w przeciągu ostatnich 50 lat, bo takich postaci było całkiem sporo. Człowiek stara się znaleźć dla siebie coś, co czyni taką postać interesującą, dać mu coś od siebie. Nadać mu jakąś charakterystyczną cechę. Na tym polega praca aktora.

 

Producent Chris Bender dodaje: Ed powiedział, że dobrze się bawi, ponieważ nigdy wcześniej nie grał gangstera. Świetnie czuł się w roli kogoś tak groźnego. Jest aktorem epickim. Ma wspaniałą prezencję, doskonale nadaje się do ról ludzi emanujących siłą, strachem, bezwzględnością. W jednej ze scen improwizował, wyglądało to tak, że chce zaatakować Edie – porządnie wystraszył wszystkich, patrzących na monitor.

 

Bello przypomina sobie tę scenę: - Ed w roli tamtego faceta pchnął mnie, więc była to naprawdę dynamiczna scena. Jego gra jest niesamowita, bardzo prawdziwa.

 

- Kolejnym bardzo udanym wyborem był William Hurt w roli szefa gangu – mówi Bender. – Nie chcieliśmy pokazać ogranej postaci, naszym celem było obsadzenie w tej roli kogoś, kto sprawiłby, że konflikt stałby się jeszcze bardziej skomplikowany. William Hurt wprowadza do swej postaci elementy niezwykłe u gangstera, nietypowe. Ma także nietypowy, charakterystyczny głos. To, co wnosi na plan, nazywam „hurtyzmem.

 

- Richie z całą pewnością jest dla mnie swoistym novum. To kryminalista. Żadna z poprzednich moich ról nie była do niego podobna. Ale nie wybieram postaci, wybieram jedynie film. W tym wypadku zgodziłem się zagrać ze względu na scenariusz – mówi Hurt.

 

Hurt przygotował się do swojej roli dopracowując akcent z Filadelfii. – Taka zmiana pomaga wejść fizycznie w obcego człowieka. Ja lubię dokonywać takiej głębokiej, kompletnej przemiany.

 

Hurt chciał także pracować z Mortensenem, z którym spotkał się po raz pierwszy, gdy zjawił się w Toronto, żeby omówić swoją postać. – Kiedy się spotkaliśmy, krótka rozmowa przerodziła się w sześciogodzinne posiedzenie przy kawie. - Bill to człowiek o unikatowym umyśle – mówi Mortensen. – Mam wrażenie, że świetnie się bawił na planie.

 

Hurt uśmiecha się: - Miałem rację, mam wrażenie, że mamy podobne poglądy na wiele spraw. Może to właśnie jeden z powodów, dla których David ściągnął nas do siebie. To, że w podobny sposób traktujemy wiele spraw. Viggo nie ma w sobie nic z pretensjonalnego bufona. Nie ciągnie za sobą stada pomocników. Stoi mocno na ziemi, jest uważny, wie czego chce. To artystyczna dusza. Mam wielki szacunek dla ludzi tego typu, dlatego że ja na planie zachowuję się podobnie do niego, też jestem skupiony na swojej pracy. Uwielbiam, kiedy ktoś inny też tak pracuje.

 

Ed Harris zgadza się: - Viggo to naprawdę fajny facet, bardzo mądry, taki trochę człowiek renesansu. Maluje, pisze wiersze, robi fotografie, mówi co najmniej trzema językami. Jest też bardzo hojny i niezwykle mocno zaangażował się w realizację filmu. Lubi o tym mówić, lubi wiedzieć, że jego partnerzy nadają na tych samych falach. Bardzo lubię spędzać czas w jego towarzystwie.

 

- Viggo jest niczym ambasador całej produkcji. Jest bardzo hojny, potrafi wspaniale wpłynąć na każdego pracownika, dzięki niemu czują się naprawdę zaangażowani w to, co robią – mówi Cronenberg.

 

- W swojej postaci William dostrzegł i wydobył niesamowite subtelności, całe pokłady nowych znaczeń dialogów. Dokładnie tego chciałem. Podobnie jak w przypadku roli Carla Fogarty’go. To stosunkowo niewielka rola, biorąc pod uwagę czas, przez jaki postać występuje na ekranie. Ale jest krytyczna dla całego filmu. Aktor występujący w tej roli musiał być porywający, przekonywujący, charyzmatyczny, przerażający i rzeczywisty. Potrzebowałem więc aktora o wielkich zdolnościach, takiego, który udźwignąłby tę rolę – stwierdza Cronenberg.

 

Choć Historia przemocy to filmowy debiut Ashtona Holmesa, młody aktor błyskawicznie przystosował się do pracy na planie. Mówi producent Chris Bender: - Ashton był naprawdę otwarty na badanie rozmaitych elementów swojej postaci.

 

Na opinię producenta odpowiada Holmes: - David był niczym marzenie. To naprawdę reżyser potrafiący wspaniale pracować z aktorami. Pozwolił mi na poszukiwania podczas ustalania tego, jak zachowywać będzie się moja postać, cały czas pytał o moją opinię, o moje wrażenia. Pozwalał im kierować postacią, cały czas zachęcał mnie do sięgania głębiej.

 

- Jack jest uczniem 10 klasy szkoły średniej Millbrook High School. To typ samotnika. Wydaje mi się, że lepiej czuje się w towarzystwie rozmaitego rodzaju wyrzutków, ale potrafi także dobrze czuć się w tłumie normalnych osób. To, co wyróżnia go na tle innych osób to jego spryt i inteligencja. Lubi przyglądać się wszystkiemu nieco z boku.

 

- Kiedy Tom i jego rodzina zostają zamieszani w całą sprawę pomylonej tożsamości, wywiera to na nich potężny wpływ. Wszyscy tutaj reagujemy jakoś na tę sytuację. Postać Jacka wychodzi z tej próby silniejsza o coś, czego wcześniej chyba sobie nie uświadamiał. Wyzwaniem aktorskim było dla mnie pokazanie zarówno tej ujmującej strony prawdziwego nastolatka, jak i późniejsza złość i przemoc, związana z wkroczeniem w świat dorosłych – mówi Holmes.

 

Cronenberg omawia naturę przemocy w jego filmie. – W tym filmie chciałem, żeby przemoc była bardzo realistyczna i brutalna. Chodziło mi o taki rodzaj przemocy, jaki można zobaczyć w trakcie bójki na ulicy, niezgrabnej, brutalnej, krwawej i z całą pewnością niezbyt pięknej – przeciwieństwie baletowych walk w zwolnionym tempie, jakie widać na innych filmach.

 

- Sposób, w jaki w tym filmie pokazujemy przemoc, to jak narasta, przemoc czynioną przez głównego bohatera – wszystko da się wyjaśnić. Tom Stall jest zmuszony uciec się do gwałtu, nie ma innego wyjścia. Nie ukrywamy jednocześnie faktu, że to co robi, ma bardzo niemiłe skutki dla osób, które są celem jego działania. Wydaje mi się, że to oczywiste, że przemoc – niefortunnie – jest bardzo realną, niemożliwą do uniknięcia częścią życia. Nie negujemy tego faktu, nie negujemy też tego, że czasami przemoc jest jak najbardziej usprawiedliwiona. Można jednak stwierdzić, że zawsze nie wygląda ona specjalnie pięknie, właśnie takie podejście widać w moim filmie – wyjaśnia Cronenberg.

 

Mortensen zauważa: - Mam wrażenie, że David pokazuje przyczyny i konsekwencje przemocy, ale nie wnika zbyt głęboko w nią samą. Nie przeciąga tych scen, w żaden sposób ich nie upiększa, przez co są one jeszcze bardziej niepokojące. Wydaje mi się, że mówi, że przemoc nigdy nie jest w porządku. Nie mówi, że można jej całkowicie uniknąć. Pokazuje życie człowieka takim, jakim naprawdę bywa, jakim je sami – my ludzie - czynimy.

 

Chris Bender podkreśla: - Ekstremalna przemoc, jaka ma miejsce w restauracji, jest podłożem wewnętrznego konfliktu Toma, wywiera wpływ na każdego w miasteczku – na każdego mieszkańca i na całą rodzinę Toma.

 

Mortensen ma inny pogląd: - Nie chodzi tylko o przemoc i jej reperkusje w społeczeństwie, wobec jednostki i rodziny. Chodzi także o problem z tak zwaną kulturą gwiazd. Mamy tu Toma Stalla, reagującego instynktownie na sytuację, w jakiej się znalazł. Wynika z tego przemoc. Staje się bohaterem niewielkiego miasta, wszyscy gratulują mu z powodu przemocy, jakiej się dopuścił. Jego syn uważa, że powinien wystąpić w talk show Larry’ego Kinga. W pewnym sensie David zajmuje się uniwersalnym problemem, występującym zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Ludzie bardzo interesują się aktami przemocy związanymi z osobami znanymi.

- Mówiąc ogólnie, w poprzednich filmach David nie nakręcił wielu scen walki. Ale, paradoksalnie, okazało się to zaletą w trakcie realizacji tego filmu. Pokazana przemoc jest niepokojąco realna. Fizyczna akcja jest gwałtowna, szokująca, ma paskudne konsekwencje – wyjaśnia Mortensen. Mówi Bender: - David jest mistrzem w tworzeniu zaskoczenia, wywoływaniu strachu i napięcia.

 

William Hurt mówi: - W filmie jest mnóstwo przemocy, ale pokazywana jest z unikatowego punktu widzenia Davida. To opowieść o przemocy, o przemocy w nas samych. Z całą pewnością jesteśmy do niej zdolni.

 

Ashton Holmes dodaje: - Jestem przekonany, że znaczna większość naszego społeczeństwa jest – w odpowiednich warunkach - zdolna do przemocy. Wydaje mi się, że konieczność jej użycia pojawia się niezmiernie rzadko, ale z całą pewnością każdy z nas ma w sobie coś mrocznego, co może się kiedyś ujawnić.

 

Josh Olson zauważa także: - David potrafi czerpać z bardzo pierwotnych idei i emocji. Pokazuje nam coraz mroczniejsze aspekty człowieczeństwa, pokazuje nam przerażające rzeczy, od których nie możemy odwrócić się plecami. Zagłębia się w nasze najmroczniejsze myśli, pokazuje nam je bez żadnego upiększania. A to wszystko potrafi być naprawdę przerażające.

 

Cronenberg odpowiada: - Myślę, że wielu artystów pociąga mroczna strona człowieczej natury, ponieważ jest ukryta, niezbadana, człowiek ma ochotę oświetlić te wszystkie mroczne zakamarki duszy. Czuje się jak detektyw, a także jak ktoś, kto nie jest do końca zadowolony tym, co przedstawia się zazwyczaj jako normę lub status quo.

 

Kontynuuje – Wydaje mi się, że pragnieniem artysty, podobnie jak naukowca, nie jest przyjęcie na wiarę tego, co przyjmuje za oczywiste większość ludzi, ale przeorywanie powierzchni rzeczy i spraw, zbadanie ich pochodzenia, stwierdzenie kierunku, w jakim się rozwijają. Tego rodzaju działalność często prowadzi do odkrycia rzeczy niepożądanych, zabronionych. Ale nie sądzę, że chodzi jedynie o chęć poznania złej strony świata. Chodzi o poznanie rzeczywistości, jej wielu warstw i odcieni.

 

Ed Harris pyta: - Dlaczego tak bardzo pociąga nas mroczna strona? To swoista katharsis, jak przypuszczam. Możliwość przyglądania się komuś, kto poddaje się swojej ciemnej stronie, kto robi coś złego, kto toczy wewnętrzną walkę z samym sobą. Mam wrażenie, że większość z nas robi codziennie coś takiego, oczywiście na małą skalę. Niektórzy to robią, innych to nie obchodzi, a niektórzy już dawno przeszli na ciemną stronę, tam czują się bardziej w zgodzie ze swoją naturą. Jeszcze inni nigdy tam nie zaglądają, boję się tego.

 

Maria Bello mówi: - Wielokrotnie stwierdziłam, że ludzie którzy odkryli w sobie coś mrocznego, są zazwyczaj bardzo radośni i spokojni, chyba dlatego, ponieważ już się nie boją swojej ciemnej strony. A David może sięgnąć do tej części swojej osobowości z niezwykłą łatwością, głównie dlatego, że nie musi z niej korzystać i tego nie robi.

 

Aktorka także poznała swoją mroczną stronę: - Odkąd stałam się matką, łatwiej przychodzi mi zanurzać się w ciemności, przypominać sobie mroczne aspekty mojej przeszłości. Choć nie do tego stopnia, do jakiego nauczyłam się robić to na planie tego filmu. Tyle, że teraz wiem, jak wyjść z tej ciemności. A to naprawdę fajna sprawa.

 

Zespół współpracowników Cronenberga pracował z nim w bliskim kontakcie, by osiągnąć unikatowy wygląd miejsca będącego akcją filmu, przeistaczającego się w coraz bardziej mroczne miejsce, zgodnie z kierunkiem, w jakim zmierza akcja filmu.

 

Kostiumy aktorów opierają się na wyglądzie ubrań mieszkańców niewielkiego, środkowoamerykańskiego miasteczka, liczącego około 1600 mieszkańców, wyjaśnia Cronenberg, który wybrał dla Marii Bello ciepłą paletę jesiennych kolorów – brązów i beży.

 

Kierownik produkcji, Carol Spier, wybrał jako barwy dominujące na ekranie kolory lekkie i świetliste, zmieniające się z czasem na coraz bardziej ciemne i intensywne. – Początkowo film ma idylliczny klimat, służy to, oczywiście, podkreśleniu przemocy. To bezpieczne otoczenie, w oknach nie ma krat. Nikt nie zamyka drzwi… Stanowi to świetny kontrast w stosunku do ponurego, mrocznego dworu Richie’go – mówi Spier, który był kierownikiem produkcji 12 innych filmów reżysera.

 

Kierownik artystyczny, James McAteer, zauważa: - Choć film zaczyna się od scen pełnych bezpieczeństwa, David wkrótce zmienia nastrój. Pozwala wierzyć widzom, że jadą dobrze znaną drogą, po czym nagle skręca w jakiś ciemny objazd. Akcja filmu rozpoczyna się w idyllicznym, spokojnym miasteczku, po czym wszystko zmienia się drastycznie, gdy David bada mroczne wnętrze człowieka.

 

- Ponieważ jest to głównie studium charakterów, jeśli chodzi o budowę planów, nie był to jakiś specjalnie skomplikowany film – mówi Spier. Widok zewnętrzny dworu Richiego, replika francuskiego chateau, był niegdyś domem kanadyjskiego przemysłowca, obecnie należy do Uniwersytetu York. Zdjęcia wykonano poza Toronto. Wnętrze wybudowano w Toronto Film Studios. – Dwór pokazany jest jako siedziba złego człowieka, jest więc ciemny, całkowite przeciwieństwa pełnego światła miasteczka w Indianie, gdzie znajduje się restauracja Toma Stalla. Chodziło o pokazanie różnicy między światłem i ciemnością, gdy emocjonalny stan głównego bohatera zwraca się z jasności ku mrokowi – mówi McAteer.

 

Większa część zdjęć do filmu została zrealizowana przy wykorzystaniu obiektywu 27mm. – Jest całkiem szeroki, zazwyczaj nie stosuje się tego obiektywu do zbliżeń, ale ja wykorzystywałem go do tego celu – mówi reżyser. – Przypuszczam, że jakieś 90% całości zdjęć zostało nakręcone tym obiektywem. Chodziło mi o znalezienie spójnego sposobu wizualnego pokazania psychologii bohaterów, oddania dynamiki pomieszczeń, tego jak poruszają się w nich bohaterowie.

 

Cronenberg chciał, żeby miasteczko ze środkowego zachodu USA i farma Stalla wyglądały na żywcem przeniesione ze wsi, żeby były położone na łagodnych wzgórzach. Wybrano niewielkie miasteczko Millbrook, głównie ze względu na jego położenie w dolinie. Główna ulica miasta wije się między wzgórzami. – To miejsce idealnie się nadawało, zachowało wygląd i atmosferę małego miasteczka, stały w nim też stare budynki – wyjaśnia manager lokalizacji Debra Beers.

 

Początki Millbrook sięgają roku 1816, w którym wybudowano pierwszy młyn. W miasteczku stoją po dziś dzień budynki typowe dla dziewiętnastowiecznej architektury Ontario. Miasteczko niemal nie zmieniło się przez ostatnie 100 lat, nadal opisywane jest jako „świadectwo tego, jak wyglądało Ontario i małomiasteczkowe życie”. Wygląd farmy odpowiadał oczekiwaniom Cronenberga. Następnym planem był bar. Żeby dopasować Toronto do znacznie bardziej ponurej Filadelfii, producenci wykorzystali bar, który pojawił się w filmie Mucha.

 

Wokół Toronto rozciągało się ogółem 14 lokacji zdjęciowych, najbardziej oddalona z nich znajdowała się 90 mil od miasta. Po nakręceniu zdjęć rozgrywających się na zewnątrz restauracji Stalla w Millbrook, zespół pracowników odbudował sklepy i ulicę we wnętrzu studia, odtwarzając nawet takie szczegóły, jak szczeliny i wykruszenia asfaltowej drogi. Jeszcze inne sceny nakręcono w otwartej dla kupujących galerii handlowej w miasteczku Tottenham. Mecz baseballa nakręcono w miasteczku Pottageville. Beers powrócił do lokacji, gdzie pracował na planie eXistenZ.

 

- Na tym etapie mojej kariery zdałem sobie sprawę, że najwspanialszą rzeczą, jaką mogę zrobić, jest otoczenie się ludźmi, którzy są świetni w tym, co robią. Po obejrzeniu filmów Davida, po przeczytaniu książki Cronenberg on Cronenberg, człowiek rozumie, jak wielkim jest on mistrzem – mówi Maria Bello.

 

- Choć materiał i sam projekt jest bardzo mroczny, atmosfera na planie była bardzo fajna i przyjemna – zauważa Ashton Holmes. - David był niczym łagodny ojciec, traktował filmowców i aktorów jak członków wielkiej rodziny.

 

Mortensen potwierdza: - Na planie u Davida panuje zrelaksowana, spokojna atmosfera. Wie, że dobrze jest pracować w takich warunkach. Wspaniale, kiedy reżyser jest sprzymierzeńcem aktora. Kiedy reżyser pokazuje, że lubi otrzymywać pomoc od aktorów, że sam także ma wątpliwości, człowiek czuje się jak współtwórca tego, co widać na ekranie. Choć David jest zawsze znakomicie przygotowany, nadal pozwala nam na eksperymenty. W takich warunkach aktor nie boi się zadawać pytań. Wiele osób zatrudnionych przy projekcie pracowało już z nim wielokrotnie wcześniej. Znają się, dzięki temu pracują znacznie wydajniej, reżyser może stosunkowo szybko zrealizować pewne rzeczy. Nie trzeba wciąż robić prób. Na planie jest też wesoło. David stwarza takie warunki, w których ludzie nie boją się eksperymentować.

 

Mówi Cronenberg: - Aktorzy to powiernicy swoich postaci. Jako reżyser powinienem uważnie ich słuchać. Powinienem pozwolić im ożywić ich postaci, nawiązać współpracę. Po tylu latach spędzonych na kręceniu filmów człowiek wie, że aktorzy mogą być najlepszymi współpracownikami.

 

Reżyser świadomie tworzy dla siebie i współpracowników atmosferę zachęty i wyrozumiałości. – Kiedy zapraszam filmowców i aktorów do pracy nad moim filmem, czuję, że proszę ich o zabawę na moich warunkach – bo to jest świetna zabawa. Rzucamy różnymi rzeczami, rozbijamy je, bawimy się. Nie wolno zapomnieć, że warunkiem kreatywności jest posiadanie tej dziecięcej umiejętności zabawy.

 

Mortensen zauważa: - David jest z pewnością osobą, która lubi współpracę, a – co ważniejsze – sprawia, że aktorzy i filmowcy czują się jednym zespołem. To reżyser, który rozumie, że rzeczy proste bywają skomplikowane, i że rzeczy skomplikowane powinny być proste. To znak jego filmów. Jego opowieści są naprawdę pełne subtelności. Pozwalają nam spojrzeć na siebie z perspektywy, odsłaniają uczucia. Pokazują to, czego unikamy, gdyż jest to dla nas niezręczne lub niewygodne.

 

Producent Chris Bender zauważa: - David nie przejmuje się drobiazgami. Ma w sobie tę niesamowitą, cichą moc, nastawienie do świata niczym z filozofii Zen, dzięki czemu może niemal zawsze pracować u szczytu swoich możliwości. Ma jasną wizję tego, nad czym pracuje, i w tym tkwi jego siła.

 

- David uwielbia swoich aktorów – kontynuuje Bender. – Szanuje ich, docenia wysiłek, jaki wkładają w pracę nad postacią. Dlatego odpowiada mu, kiedy wnoszą coś do postaci, pozwala im na jej dopracowanie, dotarcie do głębi. Jednocześnie, potrafi dostać dokładnie to, czego chce.

 

William Hurt jest dokładnie tego samego zdania: - Kiedy pracuje się z Davidem, człowiek czuje tę atmosferę serdeczności. Jednocześnie, wyraźnie czuć jego siłę. Potrafi kontrolować swoją wizję, a w tym samym czasie w doskonały sposób ją przekazywać. Dzięki temu na planie panuje atmosfera współpracy, a nie wymuszania.

 

Hurtowi na planie najbardziej zaimponowała „gładkość”. – Jego reżyseria to bardziej przyzwalanie na coś. Było to dla mnie bardzo zaskakujące, że tak szybko poczułem się tam jak w domu. Wydaje mi się, że to dlatego, że wiedziałem, że pozwala mi na wszystko. David jest niesamowicie skupiony. Wspaniale pracuje się pod kierownictwem kogoś, kto jest tak skoncentrowany na tym, co robi.

 

Mówi Ed Harris: - Atmosfera na planie była bardzo, bardzo nieformalna. Od razu było wiadomo, kto tam rządzi, ale nie rzucało się to w oczy – większość ludzi pracowała ze sobą już wcześniej, znali się i wiedzieli czego się po sobie mogą spodziewać. Tak więc pracowało się bardzo miło. Jednym z przyjemniejszych aspektów pracy było też to, że ludzie chcieli dobrze pracować, i że wcześniej brali udział w realizacji innych filmów Davida. Na planie panowała atmosfera przyjaźni, wszyscy dążyli do tego samego celu. Jeśli coś mnie zaskoczyło, to bardzo miłe przyjęcie, od razu poczułem się tam komfortowo.

 

Wtóruje mu Ashton Holmes: - Środowisko pracy, jakie tworzy David, jest bardzo miłe. Nie ma napięcia, każdy ma równe prawa – od członków ekipy technicznej, do aktorów.

 

Nawet mała Heidi Hayes, której rodzice prowadzą szkołę sokolnictwa w Ontario, czuła tę miłą atmosferę. Ku zaskoczeniu Mortensena, przyprowadziła na jego urodziny swoją maleńką sówkę, Lucy, pokazała mu, jak należy trzymać ją na rękawicy sokolniczej.

 

Zwierzęta zaczęły pojawiać się na planie, gdy realizacja zdjęć dobiegała końca. Przez cały okres zdjęciowy, za każdym razem, gdy Mortensen wyjeżdżał odwiedzić swoją matkę, kupował koszulki z różnego rodzaju nadrukami o rybach, pływających w jakichś burzliwych strumieniach. Za każdym razem kupował ich coraz więcej, w końcu niemal cała ekipa chodziła w tego rodzaju t-shirtach. Rybie piątki stały się wydarzeniem. Ale najbardziej rybie wydarzenie miało miejsce, gdy cała ekipa na planie zrobiła sobie zdjęcie z Mortensenem i Bello, którzy prezentowali do kamery skrzynie pełne świeżych ryb. Filmowcy trzymali ryby w dłoniach, a Mortensen trzymał wyjątkowo dużą sztukę. Brzmi to nieco głupio, ale wskazuje, jak miła atmosfera panowała w trakcie zdjęć.

 

Zastanawiając się nad tematem filmu, Maria Bello mówi: - Czy my tak naprawdę znamy kogokolwiek? Czy znamy samych siebie? Wydaje mi się, że to tylko nieustanny proces odkrywania samego siebie. A w którymś momencie odwaga odsłonięcia się przed kimś innym.

 

William Hurt stawia pytanie: - Czy można się zmienić? Czy można wyzbyć się przemocy, kiedy już wedrze się w nasze życie? Wydaje mi się, że ten film mówi tak głośno, pokazuje to tak wyraźnie, że odpowiedź na to pytanie jest oczywista.

 

Scenarzysta Josh Olson podsumowuje: - Fascynuje mnie fikcja codziennego życia. Stawienie czoła samemu sobie, temu, kim się jest, to naprawdę świetny temat na film.

 

Bello doradza: - Oglądając film trzeba cały czas uważać, ponieważ David lubi zaskakiwać. Nie wie się, dokąd tak naprawdę zmierza. W filmie widać przemoc, widać krew, ale jest w nim także prawdziwa miłość, pasja, uczucie i współczucie. To mieszanka bardzo ludzkich emocji. Myślę, że ludzie będą zauroczeni.

 

Ashton Holmes dodaje: - Wydaje mi się, że ten film jest wyjątkowy, mówię to jako widz i jako występujący w nim aktor, ze względu na fabułę. Pozwala na przyjrzenie się dobru i złu, obserwację tego, jak wpływa na każdego z nas.

 

- Przemoc jest częścią natury człowieka, znamy ją z historii, ten aspekt człowieczeństwa domaga się dokładniejszych badań. Przemoc jest obecna w gazetach i w naszych umysłach każdego dnia. Jako artysta, twórca, czuję, że jest to coś, czym trzeba zająć się w swojej twórczości, a nie w prawdziwym, codziennym życiu – mówi Cronenberg.

 

Viggo Mortensen podsumowuje: - David pokazał pod szkłem powiększającym społeczeństwo i kulturę Stanów Zjednoczonych, w subtelny sposób okazując uniwersalny temat jakim jest przemoc, rodzina i tożsamość jednostki.

 

 

 
Polityka Prywatności